Ustawienie robił Paweł. Usiadł naprzeciw nas, koło Sifu i powiedział, że chciałby „odkleić od siebie palenie papierosów”. Że już wiele razy bezskutecznie próbował i nie mógł, więc pomyślał, że może ustawienie coś zmieni. Kiedy opowiadał o tych próbach i o tym, że ciągle wracał do nałogu, Sifu zaczął trzymać się za głowę i pocierać ją powoli rękami, jakby bolała.
– kobieta – przerwał Pawłową wypowiedź – starsza… siwe włosy – mruczał z zamkniętymi oczami – o tu, ma taki koczek na głowie…
Paweł-fizyk zastanowił się chwilę.
– to babcia – powiedział w końcu – kiedy umarła rzeczywiście zacząłem popalać. Zawsze łączyłem jej śmierć z początkiem palenia. To była pierwsza taka osoba z bliskich mi ludzi… z tych, z którymi mieszkałem, która umarła. Była pierwsza… Ale nigdy nie widziałem wyraźnego związku.
– wstawić babcię! – polecił Sifu ciągle trzymając się za głowę – ależ mnie boli łeb…
W rolę babci wcielił się Juliusz. Wyglądał całkiem przyjemnie, i bardzo poważnie, jak gdyby był faktycznie stary. Ustawienia tak robią ludzi. To jest bardzo fajne do obserwowania.
Potem Paweł wstawił siebie. Pawła w ustawieniu reprezentował Roman.
Juliusz i Roman stanęli naprzeciw siebie i zaczęli się sobie przyglądać. Relacja wyglądała dobrze, lubili się bardzo.
– teraz mi się przypomniało – uśmiechnął się Paweł obserwując ich – że babcia chciała, żebym poszedł na księdza. Nigdy nie powiedziała mi tego bezpośrednio, dowiedziałem się od kogoś innego.
– ale zabierała cię do kościoła, zdrowaśki uczyła odmawiać – wtrąciła się siedząca koło mnie Ruda. Nie pytała, to były stwierdzenia.
– tak – potwierdził Paweł
Ruda jest dobrym medium. Dużo czyta (w sensie nie książek, tylko czyta z ustawień).
– jeszcze ktoś – mruczał trzymający się za obolałą głowę Sifu – jakiś starszy mężczyzna… dziadek? Babcia miała męża?
– tak – odparł Paweł – ale on zmarł później niż ona.
– paraliż? – jęknął prowadzący
– wylew – powiedział Paweł
– obym tylko ja teraz nie dostał – zatroskał się o siebie guru. Musiało go mocno przywalić, bo nigdy w czasie ustawień się o siebie nie martwi. Wyglądał źle. I wyglądał jakby miał dwa razy więcej lat niż ma normalnie. Było to trochę komiczne, a trochę tragiczne.
– proszę mnie wstawić, jestem dziadkiem – zwrócił się Sifu do Pawła.
Zostało zrobione.
Sifu-dziadek podszedł do tych dwóch (Juliusza-babci i Romana-Pawła). Ręce trzymał przy głowie, trzęsły mu się jakby miał początki Parkinsona.
Jakiś czas obserwowaliśmy ten trójkąt. Mijał czas. Sekundy w świecie rzeczywistym, a miesiące, może lata w ustawieniowym. „Dziadkowi” było coraz trudniej stać w pionie więc w końcu osunął się ciężko na kolana, a potem położył się na plecach na podłodze. „Babcia” podeszła do niego z boku i się przyglądała, a „Paweł” stanął za jego głową i patrzył na niego z tej pozycji. Sifu złapał Romana za kostki na piętach i uśmiechnął się.
– facet facetowi przekazuje nałóg, jak chorobę genetyczną – powiedziała do mnie Ruda – idę to obejrzeć z drugiej strony – wstała i poszła w inne miejsce.
– hahaha – cieszył się sifu-dziadek – hahaha, jest lepiej, jest mi już lepiej, on mi pomaga – spojrzał na ustawieniowego wnuka.
Śmiał się dziwnym śmiechem – zmęczonym, obolałym, trochę obłąkanym, ale szczerym.
– chłopcze – mówił do niego czule ściskając mu kostki – popal sobie!
– nie pal! – zaprotestowała „babcia”.
– cicho tam – machnął na nią „dziadek” i przemawiał dalej do „Pawła” – ja nie mogę, to ty za mnie sobie popal… hehehe… już niedługo popalisz sobie… jeszcze trochę.
– widzicie to? Nie widzicie… – Sifu na chwilę przestał być dziadkiem i zaczął mówić jak Sifu – TO JEST LINIA MĘSKA.
– tak, ja widzę! – zawołała Ruda
– widzicie! – ucieszył się Sifu jak dziecko.
Po czym wstał powoli, odszedł kilka kroków, spojrzał w górę i powiedział:
– mnie już nie ma w ustawieniu, poszedłem – i wrócił na swoje stare miejsce jako ustawiacz.
Został E-Paweł i E-babcia. Coś tam do siebie mruczeli. Znajdowali się teraz po drugiej stronie salki i nie słyszałam o czym mówili. W każdym razie dziadka już nie było, ale babcia wciąż za „Pawłem” chodziła.
Sifu wyciągnął coś ze swojej torby (jakiś bilet, jak się potem okazało) i podał „babci” mówiąc:
– jestem nikim, kimś z kosmosu, proszę.
Juliusz reprezentujący babcię wziął bilet, pomyślał chwilkę i stwierdził:
– mnie już też nie ma w tym ustawieniu.
Został reprezentant Pawła. Sam. Zaczął chodzić po sali i oglądać różne rzeczy.
– koniec! – Sifu głośno klasnął na znak, że ustawienie się skończyło.
Paweł podziękował reprezentantom za pomoc i zwolnił wszystkich z ich ról.
Sifu uczulał nas później, żeby nigdy nie ingerować w ustawieniach bardziej, niż jest się do tego powołanym.
– musicie widzieć. Jeśli nie widzicie (Energii) nie róbcie ustawień w ogóle. W każdym ustawieniu pali się wyraźna czerwona linia graniczna, której nie wolno przekroczyć. Jeśli przekroczycie tą krechę, będziecie, jako ustawiacz, związani do końca życia z osobą, która robiła to ustawienie. To niefajne. Wtedy stajecie się szamanem. Ingerujecie w obcy System, wpychacie kij w mrowisko i dostaniecie po łapach, przestrzegam!
Chciałam jeszcze potem wyjaśnić kwestię biletu. Zapytałam instruktora, co „babcia” z nim zrobiła.
– zrozumiała – odparł – zapytaj Juliusza. On wie. To jest taki jedyny moment, w którym ja jako ja pojawiam się w ustawieniach obcych ludzi. Pamiętasz, jak powiedziałem do niego że jestem tutaj „osobą z kosmosu”?
– tak – odparłam.
– bo de facto tak było. Ja nie należę do tego Systemu… ale z jakichś magicznych przyczyn czasem wolno mi odesłać zmarłego, albo powiedzieć mu, że już czas. Więc dałem jej bilet. I to wszystko.
***